piątek, 13 września 2013

przecież jestem!

Tytuł posta miał brzmieć: to, że mnie nie ma, nie znaczy, że mnie nie ma. W gruncie rzeczy chodzi o to, iż fakt, że moja aktywność blogowa ostatnio pozostawia wiele do życzenia nie oznacza, że o Was zapomniałam. Wiele z nowych postów, jakie dodajecie, czytam, rzadko zdarzy się, że skomentuję, bo z wyrażaniem myśli ostatnio nie idzie mi dobrze. Wierzę w to, że niebawem się ogarnę i będzie dobrze. 

Teraz do rzeczy.

Jak zapewne większość z was wie, 21 sierpnia bieżącego roku do kin weszła ekranizacja pierwszej części serii Darów Anioła. Postanowiłam wybrać się na ten film, ponieważ ostatnio fantastyka za mną chodzi i stwierdziłam, że może być ciekawie. "Miasto kości" chodziło za mną od dawna, choć nie miałam bladego pojęcia, że w ogóle będzie ekranizacja tej książki, pamiętam ile razy się zastanawiałam z prawie hamletowskim dylematem "czytać czy nie czytać"? (oto jest pytanie!) - jednakże zbliżająca się ekranizacja zmobilizowała mnie, aby jednak CZYTAĆ. 

KSIĄŻKA
Czytałam, można by rzec, z wypiekami na twarzy, świat przedstawiony przez autorkę naprawdę mnie zachwycił, ale najbardziej mi się spodobało to, że na każdej właściwie stronie czaiła się zagadka do rozwiązania. Byłam w siódmym niebie, gdy okazało się, iż momentami potrafiłam przewidzieć, co się stanie, jednocześnie będąc zaskoczoną, że autorka poszła w tę stronę. Kolejną rzeczą wartą uwagi są dialogi. Bohaterowie może są schematyczni, może i sama książka poniekąd jest schematem, ale prowadzone konwersacje są na poziomie serii Kate Daniels, potyczki słowne Jace'a i Clary tak samo fascynujące i śmieszne, jak między Kate a Curranem. Innymi słowy, książka zaskakuje, a jednocześnie jest "do przewidzenia". Zakończenie pierwszej części mnie wbiło w fotel, z drugiej strony zmusiło do zawiłej analizy, która pozwoliła rozwiązać zagadkę w połowie drugiej części (w książce autorka rozwiązanie serwuje nam dopiero pod koniec trzeciej części). Jednym słowem, warto przeczytać, naprawdę.

FILM
Z pewnością mogę powiedzieć, że aktorzy do tego filmu zostali dobrani wręcz perfekcyjnie. Choć zawiodłam się na Valentinie, który miał w filmie kruczoczarne włosy, podczas gdy w książce wciąż było podkreślano, iż były jaśniutkie. Aktor, który grał Jace'a pobił jednak wszystkich na łopatki, pamiętam, że podczas filmu stwierdziłam, że jak nie przepadam za blondynami, tak tego kinowego Jace'a chętnie bym przygarnęła - ma w sobie coś magnetycznego. Fabuła jednakże pozostawia wiele do życzenia, w filmie niektóre sprawy spłycili, niektóre zupełnie zmienili, tak że momentami zastanawiałam się, co ja właściwie oglądam. Bardzo ciekawym wątkiem było ukazanie Jana Sebastiana Bacha jako Nocnego Łowcy, który pisał swoje utwory na wysokich rejestrach, by zdemaskować demony (te dostawały szału, gdy ich słuchały). Zdenerwował mnie fakt, że Clary swojego pierwszego demona zabiła nie za pomocą "pożyczonej" od Jace'a steli, a przez odkręcenie kurków z gazem i odpalenie ognia. To było mało fantasy. Produkcja bardzo się postarała przy ukazaniu różnej maści demonów, które mogły wystraszyć (mnie śmieszyły) - aż siostra mnie szturchała z zapytaniem, czy my na pewno jesteśmy na dobrym filmie i nie pomyliłyśmy go z horrorem - na widok jednego z potworów nawet zrobiło mi się niedobrze, więc fantazja osób pracujących nad efektami specjalnymi była ogromna. Kolejną rzeczą, która mi się spodobała to tzw. sceny batalistyczne, pojedynki, walki, potyczki - miód na moje serce, nie mogłam się napatrzeć! A moja końcowa refleksja to zastanawianie się, czy warto było iść na ten film do kina, bo między książką a filmem jest spora (jak zwykle) przepaść - jednak po dogłębnej analizie stwierdzam, że warto, serio!

Podsumowując, zachęcam do zapoznania się z tą serią, przy czym w kolejności prawidłowej. Najpierw książka potem film. 

Mikromusic - "Pod włos"

19 komentarzy:

  1. Nie przepadam za fantastyką, ale ta seria wydaje się dosyć ciekawa. A książka jest zawsze lepsza od filmu. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu masz problemy z wyrażaniem myśli? Trzymam kciuki za ogarnięcie się.

    No to ja się nie zaliczyłem do tej większości hehe.
    Nie znam historii, ale zaintrygowało mnie to, że jest ona zaskakująca i przewidywalna zarazem - ciekawe :)

    PS.
    Bywam zamknięty w sobie, ale tylko wtedy gdy mam na to ochotę ... coraz częściej chcę z siebie wszystko wyrzucić. I doskonale zdaje sobie sprawę, że ta "erupcja" rzeczywiście może mieć różneee skutki. Nie traktuję bloga jako jedyne miejsce do wyżalania się ... ale ostatnio coraz częściej się okazuje że nie mam alternatywy i to jest tutaj najgorsze.

    "Jeden księżyc i dwa zapłakane ryje" to bardzo przyjemne uczucie. Żałuję tylko, że trwało tak krótko, ale jest wizja powtórzenia tego, tylko bez księżyca.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lato i jesień to moje ulubione pory roku! :) Jesień mi się bardzo podoba, jest kolorowa (często ruda - a ja uwielbiam wszystko co rude, zwłaszcza kobiety). Więc w tym przypadku to nie to, nie ma to nic wspólnego z moim nastrojem. A poza tym te trzy ostatnie notki są efektem moich przemyśleń nad stanem mojej psychiki, do kompletu tych trzech dochodzi jeszcze depresja, ale o tym w następnym odcinku i zakończę tą tematykę na jakiś czas.

      Hmm.. to smutne. Ale na każdego przychodzi taka chwila twórczej niemocy. U Ciebie akurat padło na wyrażanie myśli. Może jest ich po prostu za dużo i ciężko je przez to poukładać w głowie (?).

      Też lubię dziwne poczucie humoru - czarny humor mnie jara :)

      Tak, wiem że teoretycznie zawsze ktoś jest. Nawet wiem kto (i wcale nie szukam tej osoby daleko) ... najważniejsza dla mnie istota ludzka ostatnio traktuje mnie jakoś z dystansem.

      A to się jeszcze okaże, bardzo możliwe, że będą wesołe :) ale wtedy musieliśmy popłakać i wcale to nie było złe.

      Usuń
  3. Czytałam! Ale daawno, więc prawie nic nie pamiętam z tej książki. Chyba jarałam się Jace'm, chyba:) Bardzo byłam ciekawa jak wypadnie film, bo zazwyczaj tego typu książki mają marne ekranizacje. Spodziewałam się pudła, a tu proszę, zaskoczyłaś mnie. Obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta ekranizacja nie należała do najlepszych, w zasadzie jedynie popisali się efektami typu: sceny walki. Niestety fabułę troszkę zaniedbali i straciła ona swój urok.

      Usuń
  4. Dziękuję bardzo ; )

    Byłam wczoraj w kinie. Myślałam nad tym, ale właśnie książki nie czytałam więc stwierdziłam, że to bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli polecasz, to będzie trzeba się za to wziąć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam iść na film w tę sobotę do kina, ale jestem chora, więc nie wyjdzie :< Muszę poczekać aż będzie dostępny w Internecie, a szkoda, bo jestem go bardzoo ciekawa - szczególnie po tym opisie ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. miło wiedzieć, że mimo wszystko z nami wciąż jesteś, czasem są takie okresy, gdzie wyrażanie naszych myśli nam nie wychodzi i wtedy się jest trochę z dala od bloga ;)

    tak, zawsze najpierw lepiej przeczytać książkę, a później film oglądnąć, Twoja recenzja na pewno zaciekawiła niejedną osobę! mnie na pewno! cieszę się też, że po podsumowaniach i na film opłaca się iść.

    hm, wiesz... póki co chciałabym tą sprawę zostawić dla siebie, musiałam wylać z siebie, to co czuję, może w jakimś stopniu usprawiedliwiając swoje zachowanie? ale musiałam to z siebie wylać, jednak nie chcę wchodzić w szczegóły, choć myślę, że z czasem się tym podzielę ;)

    daj spokój, jakaś paranoja, niby wszystkie indeksy chodziły razem przed wakacjami, ale są błędy we wpisach i pominięte indeksy i teraz lataj i szukaj wykładowców, najlepiej, że większości naprawdę nie ma!

    proponują, proponują :D była to miła niespodzianka, ale jeszcze nie postanowiłam co dalej z sobą zrobię, chociaż na pewno wezmę to pod uwagę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Komentowanie i wyrażanie swoich myśli na blogach innych też przychodzi mi ostatnio z trudem. Szczególnie kiedy po raz enty czytam o czyjejś nowej szkole, o tym, że jest jesień, o tym, że lato minęło. A nie chcę się powtarzać i komentować automatycznie, bez namysłu...
    Ja jakoś nie lubię fantastyki, jeśli już to sci-fi...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka kurzy się na mojej półce od kilku lat, dostałam ją kiedyś na urodziny ale nigdy nie miałam czasu (ani chęci) jej przeczytać. Gdy zobaczyłam zwiastun filmu (i obsadę) postanowiłam w najbliższym czasie przeczytać "Miasto Kości". Najbliższy czas jeszcze nie nadszedł, bo została mi cała sterta książek z biblioteki, ale posłucham twojej rady i najpierw przeczytam książkę, a potem zobaczę film :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fantastyki akurat nie czytam, wolę oglądam filmy. Wybiorę się na to do kina, bo mój klimat.

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba każdy co jakiś czas ma problem z wyrażaniem swoich myśli, więc jest to normalne zjawisko. Jednak dalsza część zaprzecza temu:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie przepadam za fantastyką, ale może to akurat będzie dobry moment, aby się do niej przekonać ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. właśnie kończę pierwszą część, a potem cisnę do kina. lecę lecę, zadzieram kiecę :D

    OdpowiedzUsuń
  14. I Ty mi jeszcze tego tytułu nie poleciłaś? Wiedząc ile mam nauki i że koniecznie potrzebuję wymówki, aby nie siedzieć nad podręcznikami? Sapi, to jak nóż w serce (albo otwieracz w puszkę)! :D
    Wiem jak to jest z deficytem czasu, czuję, że w końcu będę sobie musiała zrobić szlaban na bloga, ale strasznie ciężko jest nie zajrzeć choć na chwilę, by poczytać coś nowego. Niestety, obowiązki powoli dopominają się o swoją część doby...

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak się skłąda, że ksiażki przeczytałam i na filmie byłam!
    Co do ksiażek: strasznie przewidywalne; jedyny moment w którym autorka mnie zaskoczyła był pod koniec ' Miasta Kości', gdzie przez moment uwierzyłam, że faktycznie moga oni być rodzeństwem. Seria mnie wciągnęła, przeczytałam ją jak to się mówi ' na raz' , ale nie powiem, żeby było to jakieś litereackie WOW. Czytałam lepsze i na pewno lepsze jeszcze przeczytam. CO do filmu: szkoda pieniędzy. Dla mnie tam wszystko za szybko się działo. Nagle byli tu później pojawiali się gdzie indziej , gdybym nie czytała ksiażki nie wiedziałabym o co do końca chodzi. Tragedia. Jedna z gorszych ekranizacji.
    Polecam ' Delirium' bądź bardziej SF ( też niebawem będzie można podziwiać adaptacje filmową ) 'Gra Endera' - genialna!

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ma czego wybaczać moja droga ;* Ja wiem jak to jest, kiedy doba staje się przynajmniej o połowę krótsza, niż w powinna, niczym się nie przejmuj. Ja nie zniknę i jeszcze z pewnością znajdziemy czas dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń

SPAM nie jest mile widziany.

Dziękuję za każdy sensowny komentarz.