poniedziałek, 15 lipca 2013

po drugiej stronie

Ostatnio jeden dzień przeżywam, jakby było ich co najmniej ze dwa, wczoraj przeżyłam w sumie trzy. W zasadzie nie ma dnia, żeby nie wydarzyło się coś nietypowego, bowiem ludzie są naprawdę różni. Zarówno ci, którzy przychodzą do mnie w celu złożenia zamówienia i skonsumowania tego, co im wydam, jak i ci, z którymi pracuję. Wiadomo, łatwiej dogadać się z współpracownikami, można żartować, można się śmiać i tak dalej. Jednakże sielanka to nie jest słowo, które opisuje realia pracownicze, bo jedni mogą mnie lubić, inni nie. To proste. Cały czas popełniam pomyłki, większe i mniejsze, choć słyszę, że dobrze pracuję i jestem ogarnięta, ja siebie mierzę miarą tego, co zrobiłam źle i wtedy jest mi wstyd za własną głupotę. Obsługa gościa obcojęzycznego często spada na moje barki, gdyż niektórzy twierdzą, iż dobrze paplam po angielsku, kłóciłabym się z tym, bo ostatnio zamiast "put" powiedziałam "take", ale się poprawiłam. Do gościa obcojęzycznego mam specjalne podejście, bo też inaczej rozmawia się po angielsku, a inaczej po polsku - bardzo często brakuje niektórych słów, które by się przydały. A gdy na terminalu wyświetla się "zapytaj gościa w jakiej walucie chce płacić" odczuwam lekką traumę i staram się sklecić: "do you want to pay by zloty?". ZLOTY. Moje ulubione "angielskie" słowo, z jakiegoś powodu czerpię przyjemność z mówienia zloty, a nie złoty - tę przyjemność czerpię tylko w przypadku gości obcojęzycznych. Jedni są naprawdę mili, emanuje od nich pozytywna energia, a drudzy? Hmm, "daję wam 4 minuty na to, by dostać moje zamówienie, inaczej proszę o zwrot pieniędzy". Wszystkim wydaje się, że w fast foodzie jedzenie pojawia się przez magiczne zaklęcie, które uruchamia się po naciśnięciu przeze mnie przycisku "zamówienie na miejscu". Czary-mary hokus-pokus, twoja kanapka ląduje w rynnie dla kanapek. Owszem, czasem się tak zdarza, są kanapki robione z wyprzedzeniem, bo mówiąc kolokwialnie - wiadomo, że zejdą. Ale są takie, które idą rzadko i robi się je na zamówienie i niekiedy trzeba czekać nawet pięć minut. Wydaje mi się, że narzekanie w takich sytuacjach jest co najmniej nie na miejscu, tym bardziej, że kuchnia pracuje na naprawdę szybkich obrotach, a jeśli czas pieczenia danego mięsa wynosi trzy minuty, to jak można zrobić kanapkę w minutę? Jakość jest wyżej w hierarchii, niż szybkość. Niektórzy to rozumieją, innym wydaje się, że jesteśmy robotami, które potrafią przez dziewięć godzin pracować na najszybszych obrotach. 
Śmieszą mnie też reakcje ludzi, kiedy zamówienie donosi się do stolika - swoją drogą nie rozumiem tego, jestem kasjerką, a nie kelnerką, ale ok - i po prostu nie pamiętam do kogo mam iść. Nie mam pamięci do twarzy, a nawet gdybym miała, to prawdopodobnie i tak bym nie zapamiętała, bo tyle osób się przewija przez moje miejsce pracy, że zapamiętanie wszystkich byłoby równoznaczne ze zwariowaniem. Ludzie natomiast reagują w dziwny sposób, choć tego nie mówią, ja to widzę - gdy błądzę z zamówieniem po sali czy ogródku, z ich twarzy można wyczytać "jak mogłaś MNIE nie zapamiętać?!" - bo w rezultacie muszą ruszyć swoje cztery literki i mnie zawołać. W takich sytuacjach, gdy potrafię trzeźwo ocenić poziom zadowolenia, a raczej jego brak, mam dwa ratunki. Jednym z nich jest żart: "ooo, tu się pan schował!", drugi to uśmiech firmowy numer pięć. Czasem trzeba użyć obu. Czasem dla ratowania sytuacji trzeba przeprosić i uśmiechnąć się słodziutko. Jeśli kiedykolwiek twierdziłam, że uśmiech nie ma mocy - to tkwiłam w ogromnym błędzie, uśmiech ma niesamowitą moc - wiedziałam to już rok temu, teraz moja świadomość się zwiększyła. Mój awatar powoli staje się mantrą: BE HAPPY AND SMILE!

Hey - "[Sic!]"
Że tak powiem, w luźnej chwili, śpiewałam sobie pod nosem tę piosenkę w pracy. Tak w formie odstresowania i wyrzucenia z głowy piosenki Łan Dajrekszyn - Łan łej or enader.

39 komentarzy:

  1. Wiesz co? Jesteś wielka, że dajesz radę w fast foodzie! Jak tylko pomyślę o tych tłumach ludzi, stresie i prędkości z jaką wszystko się dzieje O_o gorsze niż najstraszniejszy horror

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej jest jak przychodzą jakieś osoby, które uważają siebie za nie wiadomo kogo, wtedy mam nerwy w strzępach. Wszystko dzieje się szybko, trzeba się wykazywać sprytem i zwinnością, ale nie jest tak źle - choć czasem kolejka do drzwi przeraża.

      Usuń
    2. podzielam zdanie i podziwiam :)

      Usuń
  2. Znam to uczucie, chociaż moja przygoda w fast foodzie trwała zaledwie 8 godzin, bo więcej nie wytrzymałam, zresztą sama pamiętasz, jak wyrzucałam z siebie złe emocje po tym jednym dniu.
    Ludzie są różni, raz się uda zażartować, a z kolei inny stwierdzi, że masz nierówno pod sufitem. No cóż, parapetów jest więcej niż milszych osób. Albo po prostu ja na takich czubów trafiam. Na szczęście ja nie miałam okazji dogadywać się z obcokrajowcem, za co dzięki Bogu, bo mój angielski woła o pomstę do nieba ( kij, że angielskiego zaczęłam się uczyć 14 lat temu... ).
    Trzymam za Ciebie kciuki, jesteś chyba bardziej cierpliwa ode mnie! : **

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja staram się ignorować wrednych ludzi, powiedzą co chcą i pójdą w końcu. Z nikim nie zamierzam się kłócić, ani dyskutować. Różnie bywa, czasem są tacy ludzie, że chętnie byś ich przytuliła z wdzięczności za to, jacy są - a są tacy, że echhh, szkoda mówić.
      Z tym angielskim to jest nieźle, śmieję się, że nawet w podstawówce tak dobrze liczb nie umiałam po angielsku, jak teraz XD.
      W pracy jestem bardzo cierpliwa, bo muszę, ale takie myśli mi nieraz pod czachą chodzą, jak ktoś mi przeciąga składanie zamówienia, że eech, bo generalnie ja mam trzymać się określonych czasów, tylko, że nie wszystko jest zależne ode mnie.

      Usuń
    2. Ja nie mam za grosz cierpliwości, także moje kontakty z ludźmi wyglądają nieco gorzej. Za często odpyskowuję i chwytam przynętę. Jedno nieprzemyślane słówko, które nie powinno zostać wypowiedziane i awantura. A że jestem osobą agresywną, to niektórzy zwiastują, że wywołam kiedyś trzecią wojnę światową, bo ktoś się krzywo na mnie spojrzał xD ale cóż, takie zycie ;D
      Po angielsku wolę nie gadac, bo smiech bierze od razu, masakra xD

      Usuń
    3. Wiesz co? Ja wczoraj miałam ochotę kłócić się z jednym gościem, który zapytał mnie ile ważą średnie frytki. Jak mu pokazałam, jak wygląda opakowanie "mi to nic nie mówi" odrzekł facet, chciałam mu rzucić tym opakowaniem przed oczy, żeby przeczytał i zobaczył, że nawet na opakowaniu nie ma wagi, a ja nie mam obowiązku znać takiego "standardu". "Jak to pani nie zna gramatury?!" - ktoś tam mu rzucił na odczepne, że 10 dag waży i kij, niech bierze i spada. A najbardziej rozwala mnie, jak ktoś mi zamawia jakąś kanapkę, która jest w zestawie, np. z kawą, ale oczywiście nie wspomina, że chce zestaw i ja już wszystko wbiłam, a tu koleś wyskakuje "przecież do tej kanapki miało być capuccino, o widzę, że pani niezbyt ogarnięta". Jasne, jestem tak ogarnięta, że czytam w myślach. Egr, w takich chwilach mam ochotę zrobić komuś krzywdę.
      U mnie gadanie wygląda, że mówię, mówię potem jest przerwa na "eeeeeeeee" mówię, mówię "eeeeeeeeee" i tak dalej XD.

      Usuń
    4. Chyba cholery bym dostała. Ja jednak muszę szukać pracy, która nie wymaga kontaktu z ludźmi, a zwłaszcza z takimi frajerami. To nie dla mnie, nie mogę psuć reputacji firmy xD
      Wiesz, u mnie to jedyne co mówię to "eeeee, maybe eeeee, this? yyyy? " i koniec szpanu xD

      Usuń
    5. Wtedy dostałam takiego ciśnienia na tego człowieka, że miałam ochotę rzucić w niego tym opakowaniem. Rzadko coś takiego miewam. Dziś nawet z ciekawości szukałam w książeczce ze standardami, czy jest coś napisane na temat wagi frytek - nie ma.
      No z tym angielskim to nieraz jest śmiesznie, kiedyś kobieta zapytała mnie, gdzie jest toaleta, a ja zamiast jej wytłumaczyć po angielsku, to powiedziałam tylko "follow me" i pokazałam, gdzie jest xD.

      Usuń
    6. Ja najpierw pyskuję, potem przechodzę do rękoczynów xD
      No widzisz, trzeba sobie radzić haha ;D

      Usuń
  3. "ooo, tu się schowałyście" - słyszę to notorycznie :).

    Twoja praca jak ją ostatnio przedstawiasz to całkiem ciekawe miejsce, mimo minusów. Ostatnio widać, że nią żyjesz, bo każdy post jest właśnie jej poświęcony. Bynajmniej nie przeszkadza mi to. 'Poznajemy tajniki pracy w fast foodzie' - fajny tytuł na serię :).

    Pozdrawiam i trzymam kciuki, aby dalej Ci się układała praca w wariatkowie xD. be-a-huminka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno, żebym nią nie żyła skoro wypełnia mi wolny czas. A piszę o niej z takiej a nie innej perspektywy dlatego, żeby pokazać, że to nie jest tak łatwo. Po prostu chciałabym, by inni szanowali takich ludzi, bo to się wydaje niby proste - co tam, machnąć parę kanapek, wbić na kasę, zrobić kawę - ale w rzeczywistości wszystko wygląda trochę inaczej.

      Usuń
  4. Ważne, że inni uważają, że dobrze sobie radzisz - może zbyt srogo się oceniasz? ;)
    Taa zlotych zawsze brzmi lepiej - tylko nie wiem czemu hehe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla siebie zawsze jestem pełna krytycyzmu, mogę być dla innych wyrozumiała, ale rzadko dla siebie :-).
      Ma coś w sobie, urocze słowo, w zeszłym roku się ze mnie śmiali, że tak mówię, a teraz twardo za mną powtarzają :D.

      Usuń
  5. Kurde naprawdę nie zazdroszczę roboty takiej ... i kiedyś sobie powiedziałem, że mogę iść do każdej pracy oprócz McD itp.
    Od następnego tygodnia i ja zaczynam pracę! :) także trzymam kciuki za Ciebie i za siebie też hehe.

    PS.
    Tak jest wielu dobrych ludzi - tylko chowają się dość głęboko i ciężko ich odnaleźć. No co do więźniów też miałem dość mieszane uczucia a tego gościa po 15 latach pierdla nawet się trochę obawiałem ... takiemu człowiekowi nie zależy już na niczym, a jak zabił raz to drugi raz też nie będzie pewnie problemem.

    No Ełk zrobił na mnie super wrażenie ... zresztą prawie każde miasto ma coś w sobie i Polska jest piękna!
    Ahhh te rozwydrzone gwiazdki ... ^^

    Polecam autostop na prawdę! Kiedyś opiszę na pewno więcej historii z podróży niż w tym poście - bo potraktowałem to tak raczej tylko z grubsza :)

    No rzeczywiście brzmi dość dziwnie hehe .. ale dziwni ludzie są spoko :D

    Kawał, który w każdym momencie życia poprawi mi humor:
    - Jak blondynka robi dżem?
    - Obiera pączki.

    Haha.

    Ale że uwzięli się na Ciebie z tą pocztą czy jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to już kwestia indywidualna :) Ja pracowałem w markecie budowlanym i najbardziej wkurzającym elementem był kontakt z klientem który nie znał się na rzeczy bo takiemu najgorzej przetłumaczyć cokolwiek :)
      Mam nadzieję, że dasz radę jak najdłużej i praca nie będzie dla Ciebie przykrym obowiązkiem :)

      A ja będę moderował sklep internetowy do którego zapraszam - http://londonay.com/ :)

      Autostopowe wrażenia to na prawdę magia ... niestety tutaj na razie opisałem tylko jakieś małe epizody, a takich historii spotkaliśmy bardzo dużo, tylko ciężko wszystkie opisać :)

      I wschód i zachód jest piękny ... na wschodzie może bardziej przyroda sama w sobie, a na zachodzie architektura i budynki pozostawione nam przez szwabów ... choć ich nie lubię to budowali wtedy na prawdę piękne rzeczy.

      Białystok był świetny na prawdę! Ale koleżanka Martyna jakoś nie bardzo zaciągała - co było też jednym z głównych naszych tematów hehe.

      No to wcale nie jest feministyczne - taka jest po prostu prawda :)
      Łatwiej złapać ale poczucie bezpieczeństwa zdecydowanie mniejsze. Choć myślę, że to raczej tylko obawy czysto teoretyczne i sądzę żeby trafić na zboczeńca to trzeba byłoby mieć strasznego pecha.

      Przepraszam ale Kraków jednak nie przypadł mi do gustu ... :(

      NIEnormalność jest całkiem spoko :)

      Haha kawał o jogurcie to już klasyk zawsze poprawiający humor hehe!

      Nie no ja chętnie czytam to co piszesz więc Twoje długie wywody bardzo mnie cieszą!

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Bałabym się podjąć pracę w restauracji szybkiej obsługi. Po prostu nie dałabym rady, ani fizycznie, ani psychicznie.
    Ale nie masz się co przejmować, bo to tylko i wyłącznie praca. Do takich rzeczy trzeba dystansu c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zeszłym roku bałam się jak cholera. Nie sądziłam, że przetrwam fizycznie, zresztą po psychice też się cudów nie spodziewałam, ale nie jest źle. Naprawdę :-).
      Potrzebny dystans i umiejętność wymazywania negatywnych emocji, jakie wzbudzają niektórzy ludzie, bo takie rzeczy potrafią koncertowo.

      Usuń
  7. Nigdy nie pracowałam w takim miejscu, ale czasami w nich bywam, więc widzę jacy są niektórzy klienci. Coś im się tego dnia nie udało i całą swoją złość i frustrację przelewają na biednych kasjerów. A może taki mają sposób bycia? No cóż, w takim razie tylko im współczuć. Najważniejsze, że są też ci drudzy - sympatyczni, otwarci i wyrozumiali, którzy przyjmują do wiadomości, że kasjer też człowiek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie są różni, dziwni i irytujący, ale też wspaniali. Ludzki gatunek obejmuje niesamowitą różnorodność.

      Usuń
  8. pracujesz w macu czy kfc?

    ehh, klienci są upierdliwi i to strasznie. ja pracując w odzieżówce, to też się trochę z nimi użeram, najgorzej jest tłumaczyć się np. z brudnych ubrań, a kij, ja je ubrudziłam? nie upilnujesz wszystkich ludzi z jedzeniem, czy kobiet z toną tapety, które brudzą ubrania... i to, że obwiniają Cię za wszystko, jakbyś miała w ogóle coś do powiedzenia w jakiejkolwiek kwestii... tam się jest tylko zapierdalającym robaczkiem...

    tą piosenkę Hey uwielbiam, ale wiele ich piosenek uwielbiam ;)

    hehe, ale czasem urocze są takie sytuacje.

    jak to ma dziewczynę ten ktoś inny :( nie fajnie, ale znacie się z pracy czy skąd? eh..

    hehe, ja akurat lubię zieloną herbatę, ale trzeba umieć ją zaparzyć!

    no co Ty? to rzeczywiście masz nieciekawie z tymi arbuzami :D

    będzie! R. wraca na dniach :D

    OdpowiedzUsuń
  9. heh, dużo bardziej mi smakuje tam niż w kfc :D chociaż i tak nie często żywię się w fast foodach :P

    może... u nas jest dziwnie... byli tacy ludzi co np. donosili i były nieciekawe akcje, ale z czasem człowiek widzi, komu może ufać, a ci nowi, heh mają przejebane :D cieszę się, że pracuję od otwarcia sklepu, bo gdyby np. teraz miała się tu zatrudnić chyba bym szybko odeszła :D jak robi to większość nowych ludzi :D

    to racja!

    chłopaka?! ojej. wiesz, ja tam jestem tolerancyjna, serio! mam nawet kumple geja, ale wiem jedno, jak ktoś jest homoseksualny, to nigdy nie będzie hetero... ale zawsze możecie być kumplami?

    heh, jest i to duża...

    OdpowiedzUsuń
  10. Też mam słabą pamięć do twarzy, ogólnie pamiętam twarz, ale gorzej jest mi przyporządkować ją do czegoś, więc świetnie rozumiem Twój problem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jak widzę kogoś pierwszy raz w życiu i mam mu donieść kanapkę, to mam traumę, bo nie wiem do kogo idę, cóż nawet najlepszym się zdarza xD.

      Usuń
  11. hehe, no tak, tym na tym zarabiasz, więc oni niech jedzą jak najwięcej, a przy okazji tyją :D ja naprawdę jadam rzadko w takich miejscach, ale zdarza mi się, nie powiem, że nie ;P

    ja 2 lata już tam siedzę :D więc wiesz... ;)

    ale przynajmniej się nie kryje z tym, że ma faceta? czyż nie? to się ceni, tyle się słyszy, że niektórzy próbują ukryć swoją naturę i na siłę wiążą się z przeciwną płcią. znajoma mojej koleżanki rok po ślubie przyłapała męża w łóżku z innym... to dopiero dramat! tolerancyjna jestem jeśli chodzi o homoseksualistów, ale koniec tolerancji dla nich kończy się w takich sytuacjach jak wyżej opisałam, jak oszukiwanie siebie i innych... biedna dziewczyna, nie chcę wiedzieć, co musiała wtedy poczuć...

    może? :D ja przede wszystkim kupuję sypaną, a nie tą w torebkach, i powinna być parzona wodą co ma ok 65st C. więc jak zagotujesz wodę, chwile trzeba odczekać, żeby zalać herbatę, ja jej nie słodzę, ale jak kto woli i często dodaję też cytryny :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Hey -sic! Kocham ten utwór! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja właśnie zacząłem pracę jako "specjalista do spraw T-Mobile". Póki co atmosfera jest w porządku, chociaż praca nieco męcząca.

    OdpowiedzUsuń
  14. Donoszenie kanapki do niezapamiętanej twarzy musi być ogromnie stresujące, podobnie jak klient, który jest paniczem. Choć nie pracuję w takiej roli, to z tej drugiej strony jako klient zawsze doceniam kelnerki, kelnerów którzy mimo zmęczenia potrafią się uśmiechnąć i jeszcze coś dodać od siebie. Dzielnie sobie radzisz!
    Obserwuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No z tym zapamiętywaniem to kabarety są, nieraz gonię, okrążam całą restaurację, żeby kogoś znaleźć, a potem wracam do siebie, mając nadzieję, że dany człowiek sam sobie przyjdzie i nie zrobi awantury.
      Czasem trzeba parę rzeczy obrócić w żart i uśmiechnąć się, żeby poprawić choćby sobie humor.
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  15. O matko, fast food. Podziwiam szczerze, ja nie mogłabym pracować w takim miejscu, nadaje się tylko do księgarni na kase. No i jeszcze ta słaba pamięć do twarzy, mam tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia wprawy :-). Brak pamięci do twarzy to zuo.

      Usuń
  16. Pewnie łatwo nie jest ale widzę, że mimo wszystko dajesz radę. Dlatego ja nigdy nie stawiam siebie wyżej od kogoś. Wiem, że każdy zasługuje na szacunek a zwłaszcza osoby które kilka godzin muszą się uśmiechać, zapamiętać twarze i być kulturalnym dla gburów. ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwo nie jest, ale trzeba sobie radzić :-). Niestety niektórzy traktują innych z góry i z tego wynika nerwówka.

      Usuń
  17. W kontaktach z negatywnymi ludźmi najlepiej zakładać barierę ochronną. A od tych dobrych chłonąć jak najwięcej energii ;) Dajesz radę i to najważniejsze, ja pewnie bym odpadła po pierwszym dniu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bariera ochronna jest, a to, co mam ochotę im powiedzieć, to już inna sprawa :D.
      No co Ty, przetrwałabyś spokojnie!

      Usuń
  18. łan łej! :D
    Uśmiech wiele daje, także trzeba się uśmiechać jak najwięcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. or enader! :D
      TAK! Ale czasem ochoty i sił brak.

      Usuń
  19. najlepiej mieć zdrowy dystans do klientów - tak chyba jest z resztą w każdej pracy. ludzie lubią czuć "władzę". nawet przy głupim zamówieniu, czują, że TY IM usługujesz. dlatego mogą przez chwilę poczuć się "królami fast fooda". nie mówię, żeby być nieuprzejmym. tak czy inaczej.. Ty i tak chyba świetnie sobie radzisz. uśmiech nr x też jest jakimś sposobem. :)

    OdpowiedzUsuń

SPAM nie jest mile widziany.

Dziękuję za każdy sensowny komentarz.