niedziela, 9 czerwca 2013

endorfiny

Cholernie długo zastanawiałam się, co ustalić moim "pstryczkiem" na szczęście i wreszcie wymyśliłam! Zanim uchylę rąbka tajemnicy, wyjaśnię o co chodzi. Mniej więcej dwa lata temu, miałam przyjemność zagłębić się w lekturę "Sekretu" Rhondy Byrne (dowiedziałam się o tym dzięki mojej przyjaciółce), który naprowadził moje myślenie na właściwe tory, momentami wolne od narzekań, a zatem całkiem dobre. W jednej z kolejnych części, autorka zachęcała, aby znaleźć sobie rzecz, powszechne zjawisko, które kojarzy nam się ze szczęściem, aby w momencie zobaczenia tegoż, po prostu się ucieszyć. Autorka za swojego "pstryczka szczęścia" wzięła światło, jej siostra tęczę - między innymi tę, która odbija się w szkle, a ja nie mogłam wymyślić nic oryginalnego, a w utarte schematy włazić buciorami nie chciałam. Może to, co wymyśliłam, nie jest oryginalne, ale jest moje i grunt to pozytywne nastawienie, o! Pstryczkiem na szczęście mym są gwiazdy (nie show biznesu), przy czym wszelkie słowa w kontekście gwiazd (tych na niebie) są traktowane jako pstryczek. I tu wchodzi na scenę, piosenka The Cranberries - Stars, która będzie kluczem.
A teraz uwaga, odkrywam Amerykę, w życiu chodzi o to, by szukać radości. Cokolwiek sprawia, że leżysz, czujesz się przytłoczony/a, jesteś smutny/a nie jest warte tego, by gościć u Ciebie dłużej niż dwie sekundy. Pierwsza sekunda, to myśl - czyn, druga, to odnotowanie i zapomnienie. Życie jest zbyt krótkie, by pielęgnować w nim smutki, jest za to wystarczająco długie, by się cieszyć. Sprawiać sobie przyjemność. Wbrew pozorom, zjedzenie bardzo słodkiego, czekoladowego batonika w posypce z orzeszków, nie jest przyjemnością, która czyni nasz nastrój lepszy. Endorfiny trwają chwilę, a potem zjawia się zastanowienie "jeju! ile ja od tego przytyję?!" lub stwierdzenie, że jeden to za mało, a przecież to taka burza kalorii. Ja nie jestem zwolenniczką diet, zrywaniem ze słodyczami - co więcej, daję się ponieść pokusom i niekiedy czuję, że bez czekolady nie przeżyję następnych pięciu minut. No i zjem sobie, lepiej na chwilę, a potem pokusa wraca. Dlatego, staram się zbierać obrazy endorfinotwórcze i pstryczki na szczęście, bo to poprawia nastrój w mig! A oprócz tego genialną sprawą, która poprawia humor to wysiłek. Próbuję stosować tę metodę, ostatnio był marszo-bieg z naciskiem na marsz i ćwiczenia z Mel B. Z zakwasami zawsze czuję się szczęśliwsza.

21 komentarzy:

  1. Ejjj ... dobry taki pstryczek! Podoba mi się ten pomysł. Hmmm a Twój "gwiezdy pstryczek" też jest bardzo fajny. Gwiazdy w ogóle są za...jedwabsite hehe.

    Masz rację wysiłek wyzwala endorfiny w dużych ilościach. I wbrew pozorom dodaje energii.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha często tak bywa, że się złoszczę na siebie jak nie mogę czegoś wymyślić a później okazuje się to banalne. Nie będzie armagedonu na pewno. Ooo ... siepień! Noc z 11 na 12 - mistrzostwo świata, nie mogłem się zdecydować w którą stronę nieba patrzeć bo tyle było tych spadających kropeczek. Ruch to zdrowie.

      Hmm .. kurcze to zabrzmiało jak duży tłusty komplement. Dziękuję bardzo! Nawet nie wiesz jak miło takie coś przeczytać. Zapraszam do czytania w dalszym ciągu i tych nowych jak i tych starych (widać różnicę w sposobie pisania). Ja Twoje notki postaram się przeczytać jak skończę sesję hehe.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Na pewno są uznane za nierealne tylko przeze mnie. Bo nikt inny o nich nie wie. Ich spełnienie dało by całą masę szczęścia, było by go aż tyle że pewnie musiałbym wozić to szczęście na taczkach.
      Ale gdybym spróbował i okazało by się, że jednak są nieosiągalne .. to boje się, że dotychczasowy bagaż szczęścia mógłby mi się wysypać z kieszeni i nigdy bym już go nie pozbierał.

      Nie wiem czy warto próbować ryzykując "stratami w ludziach".

      PS.
      Wiem, że nie było. Ale i tak zająłem się czytaniem Twoich starszych notek przy porannej herbatce. I powiem Ci, że ciekawie dobierasz słowa. I fajnie to wygląda gdy wplatasz w ładne "słownikowe" wyrazy jakieś takie "slangowe" ... zapamiętalem "inglisz" między innymi.
      I powiedziałbym nawet, że mogłabyś je tam wplatać częściej.

      Co masz na myśli przez "dynamiczny"? Bo mi się dynamiczny w stosunku do pisania kojarzy z chaotyczny. (a to chyba niezbyt dobre)


      PS.2
      Dlaczego studia zaoczne?

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. "po trupach do celu" - tutaj raczej nie znajdzie swojego zastosowania bo nie chodzi o żadne materialne marzenia .... czysto emocjonalne, że tak powiem. Straty w ludziach - miałem na myśli, że ktoś mógłby się przez to ode mnie odwrócić. Sposób jest jeden, musiałbym to wyrzucić z siebie.

      No właśnie spodobało mi się to połączenie kolokwializmów z słowami z wyższej półki. Choć proporcje mogłyby się zmienić na plus na kolokwializmów. Tak trochę jak tekst "popularno-naukowy" hehe.
      Też lubię mówić po angielsku i też niektórych to denerwuje :D

      Oj, to w takim razie to jest właśnie to o co mi chodziło. Co cieszy mnie jeszcze bardziej. Zwłaszcza jak się trafi na odpowiedniego czytelnika ... bo nie każdy jest podatny na takie zarażanie emocjami. Pewnie piszesz to na podstawie postów pt. "Strzał" (?).

      Jestem na zaocznych lecz powiem Ci, że z tym doświadczeniem to jest tak że nigdzie Cię teraz bez niego nie chcą przyjąć ... więc nie ma gdzie go nabyć. I to takie zamknięte koło. Nie masz doświadczenia - nie masz pracy - nie masz pracy - nie masz doświadczenia.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    4. Nie przepadam za kompromisami więc złoty środek raczej nie jest moim celem. Ale masz rację - tylko ja sam mogę coś z tym zrobić. Może właśnie dlatego jest to tak przytłaczające.

      No to oczywiście było "popularno-naukowy" - cudzysłów. Hehe.
      Że po prostu taka forma połączenia zwrotów powiedzmy "specjalistycznych" z tymi zwykłymi. Ojj tam wcale nie przegrać ... tak sobie tylko napisałem. A rozmowy filozoficzne są bardzo fajne!

      I o czym ciekawym rozmawiałaś sama ze sobą po angielsku? :D

      No tak wyszło, że zdarzyła się na prawdę. Kobieca intuicja?
      Wszystkie jego myśli, które opisałem to tylko moje domysły ... a może raczej mój punkt widzenia, opis tego jak ja bym się mógł zachować w takiej sytuacji (ale mam nadzieję, że nie doświadczę nigdy czegoś podobnego).

      Wydaje mi się, że świeżo po szkole Twoje CV mimo wszystko nie imponuje - więc to bardziej kwestia szczęścia w tym przypadku. Pracodawca mając na biurku 100 życiorysów do kosza wyrzuca 50 przypadkowych ... jeśli się w znajdziesz w koszu to zawartość Twojego CV i tak nie będzie miało znaczenia. Teoria potwierdzona własnymi doświadczeniami :)
      Sam teraz siedzę na bezrobociu - choć zawartość mojego CV mieści się już na 2 stronach. Ale dobra już nie chcę Cię dołować!

      Mam nadzieję, że pracę znajdziesz błyskawicznie i na stałe :)

      Usuń
    5. No tak kompromisy nie są fajne. A ja jestem czarno-biały i nie mam miejsca na kompromisową szarość. Papier-kamień... dobra rzecz - najłatwiejszy sposób na rozwiązanie problemów. A ja chyba sobie rzucę monetą licząc na to, że stanie na kancie hehe...

      Dobry rozmówca to podstawa. Mam jednego kumpla z którym lubimy dyskutować na tematy religijne ... oj uparty to człowiek. Nie jest łatwo z nim gadać ale rzeczywiście tak jak mówisz, wnioski nieraz bywają zaskakujące. To fakt.

      Ja też od czasu szkoły średniej trochę podupadłem na angielskim bo niestety nie mam potrzeby się nim posługiwać ... co w sumie nie bardzo mi się podoba, bo uwielbiam ten język ... tylko ten brak czasu ahh.

      Jak to nie masz intuicji? Musisz mieć. Skoro ja mam to czemu Ty miała byś nie mieć?

      No nasz kraj jest ogólnie niesprawiedliwy ... ale nie dołujmy się.
      Jeszcze będziemy milionerami nie muszącymi pracować!
      :)

      Usuń
  2. Czuję, że muszę się bliżej poznać z "Sekretem". Niestety, mam w sobie takie przekorne zwierzątko i im bardziej ktoś mi mówi, że warto i że powinnam, tym bardziej mi się nie chce :P Może w końcu się przełamię.
    Gwiazdy to dobry wybór. Przypominają mi się nocne spacery pod rozgwieżdżonym niebem nad Samotnią. Chyba nie było tam dnia, gdy byłabym nieszczęśliwa. Już nie mogę doczekać się tegorocznego powrotu tam. Może uda mi się na jakiejś fotografii uchwycić te gwiazdy? Wtedy z pewnością Ci je prześlę i podzielę się swoją radością. Bo tak już dziwnie jest, że dzielona radość się mnoży :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie oczekuj fotografii wakacyjnych - kiedykolwiek to nastąpi :)

      Usuń
  3. Ja ostatnio sobie takie ćwiczenia zrobiłam, że do dziś czuję zakwasy. Co mnie jednak zaskoczyło, dzięki zakwasom też jestem szczęśliwa. ; ) Wiem, że warto ćwiczyć. A diet też nie stosuję, nie zamierzam się głodzić czy kategorycznie powiedzieć NIE słodyczom ;) Mam tyle szczęścia, że szybko to spalam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero co zaczęłam ćwiczyć.. wcześniej tak naprawdę zaczynałam ale nigdy nie mogłam dokończyć bo nauka i inne sprawy były ważniejsze. Teraz mam jednak coraz więcej czasu więc trzeba to wykorzystać :) i po tym pierwszym treningu miałam takie zakwasy, ale o dziwo uśmiech na ustach i satysfakcję. Teraz tylko się mobilizować każdego dnia !
      Szczerze powiem, że też nie wyobrażam sobie życia bez słodyczy. ;p

      Usuń
  4. Jedyna metoda, która za każdym poprawia mi humor to generalne sprzątanie i ćwiczenia ;D popstrykać sobie mogę, o ile dam radę odnaleźć taką rzecz, ewentualnie pstryczkiem ochrzczę Pawła, żeby na jego widok mordeczka mi się śmiała za każdym razem, nawet gdy mam na niego pierońskiego focha haha ;D nie, to nie realne. Muszę znaleźć lepszy włącznik xD znaczy pstryczek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Spokojnie, komentarz jest. Właśnie jestem w trakcie moderowania wszystkich. Tak mi po prostu łatwiej odpowiadać na każdy komentarz : )
    Ja jeszcze tydzień muszę obowiązkowo chodzić do szkoły, bo bez tego nie chcą klas puszczać na wycieczki a mojej klasie na tym zależy. Czwartek sobie odpuszczę ale i tak coś wykombinuję żeby było usprawiedliwione. Tylko na sprawdzian pójdę a później może gdzieś pojadę :D w trzeciej klasie pewnie będę brała z Ciebie przykład :D
    Gdybym ja na taką maturę trafiła ;o jednak muszę się uczyć z Ciupim z youtube.
    Większość osób dopadła ta mania. Ciężko jest, wiem. Ale jak się nabierze kondycji to później już jest z górki. A co to jest to Tif ? ; >

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony fajnie byłoby mieć taką klasę ale z drugiej nie byłoby żadnych wycieczek klasowych przez tak niską frekwencję. U Nas niby nie można w trzeciej klasie samemu się usprawiedliwiać, chyba że rodzice zgodę podpiszą a czy moi mi na tyle ufają ;D ale najlepiej jest samemu kombinować.
      Wiem właśnie jak było z tymi maturami. Ja wolę tak jak piszesz wersję dla 'debili' bo tak właśnie czasem się czuję z matmy. A to tylko przez zmianę nauczyciela.. dlatego też będę musiała się uczyć na własną rękę.
      Bardzo dobrze. Znalazłam ostatnio wydarzenie na fb gdzie dziewczyny pokazuję efekty ćwiczeń z Chodakowską. Takie zmiany, że czasem aż ciężko uwierzyć ;o

      Usuń
    2. Faktycznie, dziwna ta klasa :D hah, ja też jestem pepla i też zawsze się rodzicom o takim czymś chwale, chociaż dzisiaj siedziałam cicho. Ale dobrze mieć takich rodziców, którzy nie robią spin o każdą głupotę :)To co to za nauczycielka była jak ustalała z uczniem ocenę ;o My teraz też cierpimy. Na lekcji Ona pracuje tylko z 4 osobami na 30 a resztę ma gdzieś. Teraz się tylko dziwi skąd tyle dwójek na koniec na tym mat-fizie.
      Zarysowane mięśnie brzucha to też moje marzenie :) od soboty robię każdego dnia ćwiczenia i nie zamierzam przestać ;>

      Usuń
  6. Gwiazdy są cudowne <3
    Ja czytam książki Beaty Pawlikowskiej dot. życia, więc także i szczęścia. Niestety, wprowadzanie zmian idzie mi bardzo topornie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kojarzę "Sekret" chociaż go nie czytałam. Wiem mniej więcej o idei samej książki ze stron internetowych o podobnej tematyce:) Pozytywne myślenie u mnie nie może trwać zbyt długo, ale być może sama poszukam sobie takiego pstryczka:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Słyszałam o tej książce parę lat temu i miałam zamiar ją przeczytać, ale jeszcze do dziś tego nie zrobiłam. Dobrze, że o niej napisałaś, to w końcu sobie o niej przypomniałam i myślę, że w najbliższej przyszłości się za nią wezmę. Mnie też trudno by było znaleźć taki 'pstryczek'.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja zanim przeczytałam tę książkę jakimś cudem sama do tego doszłam ;d po tej książce zrobiłam się jakaś bardziej ambitna :D i wszystko jest w porządeczku ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Biologia nie jest dla mnie. Gubię się w tych tRNA, mRNA i innych. Dlatego zaliczyłam i już koniec z tym przedmiotem raz na zawsze ;)
    Co do próbnej matury to nie muszę tam iść bo bardzo dobrze wiem na jakim poziomie jestem. W październiku czy listopadzie jest kolejna to będę miała okazję dowiedzieć się co i jak. A to tego czasu będę piłować matmę. ; )

    OdpowiedzUsuń
  11. Każda minuta smutku skraca życie o 60 sekund szczęścia ;P
    Ale kurcze nie wiem czy lepiej byś szczęśliwą świnką, czy smutnym filozofem. Niestety najczęściej zdobywanie doświadczenia i mądrość, łączy się ze smutkiem, więc nie oczekuję bycia cały czas radosna. Nawet czasem brakuje mi jakiejś kłótni, która pozwala mi się oczyścić.Jestem dziwna.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dokładnie, trzeba swoją wiedzę wykorzystać w praktyce a ja jak czytałam te zadania to była dla mnie czarna magia :D Tak, sprawdzian z genetyki ;)
    O tak, matmy nie trzeba wkuwać ale zrozumieć ją to też sztuka. A jak się zmienia nauczyciel z roku na rok a na sam koniec dostaje się jakąś amatorkę to ogarnięcie materiału nie jest niestety łatwe.

    OdpowiedzUsuń

SPAM nie jest mile widziany.

Dziękuję za każdy sensowny komentarz.