niedziela, 2 czerwca 2013

dzień dziecka ze zmienionej perspektywy...

Dotąd pierwszy dzień czerwca kojarzył mi się z moim dniem. Co prawda, jakoś ogólnie nie było wielkiej fety podczas tego święta, z prezentami też różnie bywało, ale zawsze miałam poczucie, że to MÓJ dzień. Poczucie to trwało długie osiemnaście lat i osiemnaste urodziny nijak tego nie zmieniły. Zmieniło to wydarzenie zgoła inne. Gdy dowiedziałam się o tym, że będę ciocią, skakałam z radości - zresztą dalej skaczę, dla mnie to niesamowite, możliwość uczestniczenia w procesie dorastania takiej małej Istotki. Radość pogłębiła się bardziej, gdyż okazało się, że będę tej Istotki chrzestną. Byłam wręcz wniebowzięta, bo przecież chrzestnej nie traktuje się tak, jak zwykłej cioci, cioć można mieć wiele, zaś chrzestną tylko jedną! Zatem już od początku, stałam się - siłą rzeczy - kimś wyjątkowym w życiu mojej Gwiazdy. Czułam się w pewien sposób odznaczona.
Jednak...
Kiedy opadły emocje związane z nadejściem tego ogromnego przeżycia, do głosu doszło życie i prozaika. Z czym ci się droga sapientio kojarzą chrzestni? Hmm... niech pomyślę. Z białą świecą czy szatką? Z tym, że jedno jest ulubioną ciocią, a drugie ulubionym wujkiem? Z zabawami? Z bycia specjalnie traktowaną? W wielu przypadkach przy tych pytania odpowiedziałabym "TAK" - ale na samym początku, powiedziałabym, że - to smutne - chrzestni kojarzą mi się z prezentami. No to już wiemy - chrzestna - pierwsza ciocia od prezentów. I nie ma w tym żadnej goryczy, bowiem okazuje się, że dawanie jest sto razy lepsze, niż otrzymywanie, zatem dobrze, pomyślałam wówczas - będę ciocią od prezentów. Ciocia od prezentów, chcąc dopełnić swej funkcji, porozmawiała z tymi i owymi i zameldowała się w pewnym fast foodzie, gdzie miała odgrywać rolę miłej kasjerki "dzieńdobry, smacznego, zapraszamyponownie". Bo ciocia od prezentów chciała na prezent zarobić własną krwawicą. I zarobiła. Po czym, po chrzcinach zjawiały się różne inne okazje, gdzie ciocia od prezentów prawie siwiała, zastanawiając się, co by tu kupić - z goryczą stwierdzając, że im Gwiazda będzie starsza, tym będzie gorzej. Bo tak: głupie, żeby za bardzo nie było, niech się dziecko głupotami nie bawi, bowiem wszystko ma wpływ na jego rozwój, aby chińskie nie było, bo co chińskie to szybko się psuje, żeby jakiś szkodliwych substancji nie posiadało - dość powietrze jest zanieczyszczone, żeby dziecko truć jeszcze bardziej, coby elementów małych nie posiadało, bo odruch wkładania do buzi zabawek jest normalny, żeby się wiekowo mniej-więcej nadawało, bo nie będzie czekać pół roku, żeby się móc czymś bawić ... i tak dalej, i tak dalej. Dotychczas źle nie było, Gwieździe różnicy nie robiło, czy coś jest duże czy małe, dzwoni czy piszczy - a już w ogóle najlepszą opcją, było kupienie ubranka - tradycyjnie większego, żeby było jak będzie starsza. Jednakże, Gwieździe dziewiąty miesiąc idzie i jest już coraz bardziej rezolutna, lepiej poznaje pewne rzeczy, a tym samym, pewne zabawki lubi, pewnych nie. Przy czym, częstotliwość walenia ich o podłogę wcale nie jest wyznacznikiem nielubienia. Właściwie, niekiedy oprawa zabawki wcale nie musi być jakaś atrakcyjna, byleby się dało ją wziąć do ręki, stuknąć nią o stół, ewentualnie w czoło ciotki i rozpocząć zabawę "ja rzucam, ty podnosisz". I tak się bawimy. Potem, Gwiazda uzna, że może jednak by pochodziła, ale chodzić sama nie umie jeszcze (chyba że tzw. pieskiem), to znów ciotka się schyla, to ponosi, to porobi głupie miny, które Gwiazda próbuje kopiować - z doskonałym rezultatem zresztą. I tak, ja kocham moją Gwiazdę, a ona w nagrodę zrobi mi "caci" - co polega na używaniu głowy ciotki jako bębna. Fajnie jest! Jednak problem prezentów się rodzi, bo to dopiero początek - mam wysoko podniesioną poprzeczkę, bo pierwsza ciocia od prezentów nie jest jedynym członkiem rodziny, wychodzącym ze skóry, żeby znaleźć coś przydatnego. Oj nie. A wiadomo, że wymagania wraz z wiekiem się zwiększają. Przy okazji Dnia Dziecka spędziłam w sklepie z zabawkami ok. pół godziny, przy czym nie kupiłam tego, co chciałam. Zamiar był, by kupić klocki o różnych kształtach, które wkłada się do foremki, dziecko ma dopasować odpowiedni kształt. Wiadomo, na początku rzucałaby tym po całym świecie, do foremki wkładałaby paluszki śledząc nimi obrys, jednak z czasem zaczęłaby je układać. Kształcące to w końcu. Ale niestety, wielkość klocków pozostawała wiele do życzenia, a wyobraźnia o połykaniu zaczęła mi płatać figle, więc zdecydowałam się na różową, zabawkową komórkę, gdzie przy naciśnięciu odpowiedniego guzika, pojawia się sygnał dzwonienia, różne odgłosy zwierząt i muzyczka (w tym "Wyszły w pole kurki trzy"). Głośność nie jest zbyt wysoka, więc Mama Gwiazdy nie oszaleje od ciągłego wysłuchiwania tego telefonu, a i sama Gwiazda powinna bardziej skupić się na dźwiękach, kiedy są one cichsze. Nie powiem, telefon ją zainteresował, po dwóch sekundach wylądował na ziemi, ale wtedy nastał czas na zabawę - "ja rzucam, ty podnosisz". Jednakże do namysłu dała mi anegdotka którą opisała jedna z babć w sklepie, kupująca kultowy hula-hop. Cytuję: "Proszę sobie wyobrazić, że w zeszłym roku kupiłam wnuczce ubrania, naprawdę porządne ubrania na Dzień Dziecka - zapłaciłam 250 zł. Po czym, gdy wnuczka poszła do przedszkola, oznajmiła wszystkim, że nic nie dostała".
Mnie by ciuchy ucieszyły bardzo - a to znak, że nie mieszczę się w dziecięcych realiach i, że jeśli chcę dziecku sprawić jak najlepszy prezent, choćby hula-hop za siedem złotych, to niech będzie to zabawka - praktyczne myślenie w dzieciństwie jest zastąpione Nibylandią.

Imagine Dragons - "Demon"

48 komentarzy:

  1. Dzięki Bogu, ja ciotką nie jestem, zwłaszcza chrzestną. Za drogi biznes, jak dla mnie xD Chcesz, to będziesz chrzestną moich potworów w przyszłości, fajną ciocię będą mieć haha xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahahahaha, coś czuję, że w życiu się od dna pieniężnego nie odbiję XD. Pewnie, mogę być, tylko niech mi twarzy pazurkami nie rysują, bo i takie cuda się zdarzają, podrapana jak od kota :D.

      Usuń
    2. Spoko, rączki będziemy pakować w rękawiczki ;D

      Usuń
    3. Jak odziedziczą charakter mamy, to nie wpakują rączek do rękawiczek na sto procent! :D

      Usuń
    4. Przesadzasz, myślisz, że będą równie złe? ;D

      Usuń
    5. Nie wiem, ale niedaleko pada jabłko od jabłoni :D.

      Usuń
    6. no no, bardzo śmieszne! ;D
      a w ogóle to mi się przypomniało coś - mianowicie nasze kochane opowiadania na onecie haha ;D tęsknie za nimi, fajne wypocinki były <3

      Usuń
    7. ja o Twoim cały czas pamiętam i cały czas pamiętam, że je porzuciłaś ot tak i przestałaś pisać ;P zastanawia mnie, co by wyszło z połączenia naszych dwóch niebywałych talentów do pisania xD.

      Usuń
    8. apokalipsa, kochana, apokalipsa

      Usuń
    9. ja mam takie marzenie, żeby napisać coś fantasy, ale moja głowa jest chyba do tego za mała :<

      Usuń
    10. ja kiedyś próbowałam, ale zrezygnowałam ;D wolę tanie lanie wody, bo to mi wychodzi najlepiej ;D

      Usuń
    11. ja muszę się chyba skusić, tak wiem, stara, a dalej jej się chce pisać - dzieckiem być, mmm cudownie! :D

      Usuń
    12. no ja się zastanawiałam ostatnio czy nie stworzyć czegoś nowego, najlepiej improwizacji, bo wtedy fajne śmieci wychodzą ;D

      Usuń
    13. stwórz, stwórz, chętnie poczytam! :D

      Usuń
    14. jasne, zobaczymy, bo póki co nie wiem nawet od czego zacząć xD i pewnie stworze na jakimś odludnym portalu, żeby na blogspocie siary nie robić haha

      Usuń
    15. hahahahahaha,jak odludnym to bierz się za onet! tam to same dinozaury xD

      Usuń
    16. dzięki, zostanę jednym z nich ;D weź się dołącz, co? popiszemy razem, obie będzie miec na start jednego czytelnika haha ;D

      Usuń
    17. anooo, owszem piszę sobie coś, ale póki co nie myślę o publikacji :D

      Usuń
    18. pisać sobie do folderku to też piszę, ale publikowanie mnie przyciąga, jednak do czegoś nowego, nie tego co mam ukryte w ciemnych zakamarkach komputera ;D

      Usuń
    19. to działaj, zakładaj, masz mnie jako czytelnika na bank! :D

      Usuń
  2. Super sapi, doskonale umiesz przerazić mnie nie na żarty. Toż w Fasolkowej rodzinie dziecko pojawi się już za sześć miesięcy i chodzą słuchy, że skoro świadkowania się nie podjęłam, to pewnie matką chrzestną zostanę. Nic nie zostaje, tylko zakasać rękawy i brać się do pracy, bo wymagania dzieci rosną z każdym rokiem, bo widać chociażby po tendencji kupowania prezentów komunijnych.
    Jesteś super ciocią, mnie byś przypadkiem nie chciała zaadoptować również? :D
    Moja siostra kiedyś, jeszcze jako dzieciak palnęła dla babci, że "ubrania, to nie prezenty", a dziś pluje sobie za to w brodę, bo kto, jak kto, ale nasza babcia Ania gust ma niezły :D Tak więc spokojnie - nadejdzie czas, gdy swoją chrześnicę zabierzesz na shopping (a może i dzień piękności do cioci puszki ^^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, przez pierwszy rok nie jest tak źle - ja jeszcze to roczku nie dobiłam, ale czeka mnie to za trzy miesiące, a kompletnie nie mam pojęcia co na roczek kupić. Na chrzciny kupiłam złote kolczyki i z niecierpliwością oczekuję kiedy Mała będzie je nosiła, ale trochę trzeba jeszcze poczekać. A poza tym i tak wszystko zależy od płci dziecka :D.
      Nie wiem czy taką super ciocią znowu jestem, nie widuję Małej codziennie, choć zdarza się nieraz, że kilka dni pod rząd, ale wolałabym być lepszą ciocią. Chętnie mogę Cię adoptować :D przynajmniej raczkowanie w stronę kontaktów będę miała za sobą :D.
      Oj te błędy młodości. Babcia Ania pewnie wzięła to sobie do serca i siostra ma... zabawki :D. A tu takie ładne ciuszki przechodzą koło nosa.
      Wezmę ją na shopping pewnie, ale jak sobie pomyślę, że będę wtedy stara to jest mi niefajnie - do Ciebie też z nią przyjdę :D.

      Usuń
    2. Jak Ty będziesz stara, to co ja mam powiedzieć? :D
      Jupiii może do tej pory już dorobię się własnego salonu? :)

      Usuń
    3. Ojjj, no to tylko trzy lata różnicy, więc obie będziemy stare, nie martw się, będziemy wtedy walczyć ze zmarszczkami :D.
      No ja mam nadzieję, że będziesz mieć własny salon, a ja będę jego stałą bywalczynią :D.

      Usuń
  3. Fajna notka ; ) Też nie jestem ciotką jeej ; )
    zapraszam do mnie : http://vizualny-swiat.blogspot.com/ Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień dziecka zawsze był fajny ... chociaż w tym roku jakoś tak minął niepostrzeżenie.
    Taa, bycie chrzestną to jednak wydatki... i fakt, jeszcze nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się wydaje, że mój dzień dziecka już przeszedł do przeszłości i aż się łezka w oku kręci. Co do bycia chrzestną, patrząc na obecny zabawkowy rynek, to z kasą będzie mi ciężko.

      Usuń
  5. Z moimi dochodami byłbym bardzo "ubogim" wujkiem. A wiadomo, co to za chrzestny, jak stówką raz na miesiąc nie rzuci.

    OdpowiedzUsuń
  6. kurde, masz fajnie, że jesteś już chrzestną, ja tego tytułu się nie dorobiłam i raczej szybko się nie dorobię, owszem kuzyni i kuzynki mają już dzieciaki, ale na chrzestnych biorą swoje rodzeństwo, a mojemu rodzeństwu się nie spieszy do bycia rodzicami, mi w sumie też nie więc ich rozumiem, ale takie maleństwa są cudowne! :D hihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można powiedzieć, że długo na to czekałam, bo ciotką zostałam już nasty raz uwagi na to, że mam dużą rodzinę :P. Maleństwa owszem są cudowne, szczególnie, gdy zaserwują taki szczery, prawdziwy uśmiech, który barrrdzo ładuje akumulatory! :-)))

      Usuń
    2. dzieciaczki są cudowne ;) ale teraz nie dziwię się, czemu akurat ten maluch zyskał Twoje serce ;) ciocia chrzestna to naprawdę nie jest zwykła ciocia ;)

      Usuń
    3. ostatnio, prowadzona za rączki przez swojego dziadka, przyszła prosto do mnie, bez wołania, przypominania, było to naprawdę cudowne, urocze i mam nadzieję, że w przyszłości też nam będzie po drodze :-))

      Usuń
    4. już rozpoznaje ciocię :D

      Usuń
  7. widzę, że bardzo dobrze mnie rozumiesz! właśnie tak, chcę porozmawiać, chcę pewne rzeczy sobie wyjaśnić, chcę zadać pewne pytania i albo dalej możemy się spotykać i poznawać się, albo powiedzieć sobie 'żegnaj' i iść w swoją stronę... chociaż nie powiem, drugie rozwiązanie wcale mnie by nie cieszyło...

    zmiany nastrojów są okropne! staram się ćwiczyć, bo jak wiadomo, ruch przyczynia się do wydzielania hormonów szczęścia, ale jednak czekolada jest niezawodna :P

    kiedyś tak sobie darowałam, tak po prosu, zależało mi cholernie, ale tak postąpiłam, później żałowałam, bo po czasie dowiedziałam się, że temu facetowi na mnie bardzo zależało, ale trochę za późno o tym porozmawialiśmy i nie było już drogi powrotnej...

    OdpowiedzUsuń
  8. w sercu takie sprawy na długo pozostają, ja za tamtym facetem rozpaczałam prawie rok, owszem, starałam się tego po sobie nie pokazywać, ale siebie samej nie było co oszukiwać...

    tak, tak staram się myśleć pozytywnie, ale tak jak mówisz, cokolwiek się stanie, na pewno sobie jakoś poradzę!

    zastanawiam się czy mam siłę dziś ćwiczyć, ale chyba pasuje :P

    wiele się w przeszłości nauczyłam, mam nadzieję, że pomoże mi to ominąć kilka błędów ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdy jest dzieckiem dopóki żyją jego rodzice :)
    Powinniśmy się czuć dziećmi do końca życia ... a przynajmniej zachować cząstkę dziecka w sobie, żeby nie oszaleń w tym dziwnym świecie.
    Gratuluję chrzestnej w takim razie!

    PS.
    Dziękuję za komentarz u mnie. A cytat jest MISTRZOWSKI hehe.
    Na prawdę polecam całą książkę ... czytając ją miałem wrażenie, że jest jakaś zaczarowana.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. ja akurat zazwyczaj słuchałam się rozumu, ale nie powiem, żebym na tym dobrze wychodziła w sprawach damsko-męskich tzw sercowych, więc uważam, że tutaj powinno się słuchać serca!

    ja dziś planuję ćwiczyć, zobaczymy co z tego wyjdzie, bo od rana siedzę i się uczę i właśnie taka zmęczona się poczułam ;/ eh, a tyle jeszcze przede mną!

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedyś miałam taką sytuację, że ani ja nie wykonałam pierwszego kroku, by coś wytłumaczyć, ani facet, pół roku później kiedy jakoś zaczęliśmy o tym rozmawiać, okazało się, że obojgu nam na sobie bardzo zależało, tylko, że ja za jakiś czas (ok miesiąca) wyjeżdżałam na drugi koniec Polski i nie było szans, by spróbować to naprawić... tak więc uważam, że czasem dumę trzeba mimo wszystko schować do kieszeni...

    może... chociaż ja tam wolę późnym wieczorem ćwiczyć.... na razie przeglądam muzykę na kompie :D

    lubię imprezy rodzinne :D jakaś okazja ?

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurde inna sytuacja ; ( Ładny Blog ♥ .
    Zapraszam do mnie :
    http://vizualny-swiat.blogspot.com/ Pozdrawiam : *

    OdpowiedzUsuń
  13. jest cholernie ciężko, no widzisz po latach! to jeszcze później niż ja... ja długo rozpaczałam za tamtym facetem i chciałam wrócić, ale będąc na drugim końcu Polski, nie dało rady. dziś się na przekór z tego śmieję, ale nie było łatwo. ale widzisz, obie miałyśmy podobną w jakiś sposób sytuacje, czas wyciągnąć wnioski!

    łuhu :D dzieci są ok :D lubię je pilnować, to prawie zawsze jest moim zadaniem a rodzinnych zjazdach! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. ojć, jak ja nie lubię czegoś takiego, też się kiedyś z tym spotkałam, gdzie facet był w moim wieku, ale wiesz ja mam 23 lata, a na dzień dzisiejszy dają mi tak 18 lat :D więc spora różnica. ale bez przesady!!!
    ale czemu myślisz, że popełnisz ten błąd? co jest nie tak?

    hahaha :D mi chyba tak zostało :D

    OdpowiedzUsuń
  15. ołć. dziwne. i dalej milczy? ale przeczytał tą wiadomość? dziwne... nigdy nie ogarnę facetów... szkoda, że się nie spotkacie, bo jednak takie rozmowy najlepiej przeprowadzać na żywo, wtedy mogłabyś się dowiedzieć co i jak.

    czasem jest to śmieszne :P ale czasem irytuje, zwłaszcza, jak poznaję kolesi, bo ci młodsi, myślą, że jestem w ich wieku, albo młodsza, a tu psiku starsza! :D

    ale to słodkie jest! minami się nie jedną osobę rozbawi :D

    OdpowiedzUsuń
  16. też czasem miałam takie akcje i tego nie rozumiałam... w sumie z R. tak było, mieliśmy się spotkać, a on nagle przestał się odzywać, po pół roku go gdzieś spotkałam, wszystko odżyło i do niego napisałam, spotkaliśmy się ostatnio, mam nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy i teraz zbiorę się na odwagę i zadam kilka pytań, nie chcę znowu zwlekać. na szczęście wytłumaczył mi, czemu się nie odzywał
    wiesz, chyba szkoda Twojego czasu na czekanie, wiem pewnie łatwo się nie angażujesz i nie łatwo Ci o kimś zapomnieć, ale warto iść do przodu, widać nie zasługuje na Ciebie?

    hehe :D ja się z tego nabijam :D ostatnio jak kupowałam piwo wkręciłam babie, że nie mam 18 lat, a już zapłaciłam i chciałam piwo :D biedna była przerażona! ale w końcu zaczęłam się śmiać i mówię, że jestem trochę starsza jednak :P

    uczą :D zdecydowanie! ja jak pilnowałam dzieciaków po maturze, to jeden z nich był niejadkiem, miał 3 lata i jadł tylko jak opowiadałam mu historie o traktorach :D moja wyobraźnia nie miała wtedy granic, co najlepsze on pamiętał te historię i jak czasem chciał, bym opowiedziała drugi raz to samo, to czasem było ciężko, a on mnie poprawił w tym! haha

    OdpowiedzUsuń
  17. wiem, o czym mówisz, ja też myślałam, że pogodziłam się z tym, że R. zniknął z mojego życia, co lepsze kilka dni przed tym jak go spotkałam, śmiałam się z niego w najlepsze z moją koleżanką, tj z pewnych konkretnych sytuacji, a tu bach, spotkałam go, i nie wiem nawet jak opisać to, co wtedy poczułam, a po tym jak się spotkaliśmy ostatnio, wszystko, ale to wszystko odżyło, a odszedł w takim momencie, kiedy zaczęłam się angażować...
    dziękuję za miłe słowa, mam nadzieję, że wkrótce dowiem się co i jak.
    a Tobie życzę, by to wszystko przeszło w dal i pozwoliło Ci się od tego uwolnić! i mam nadzieję, że wkrótce ktoś ciekawy pojawi się na Twojej drodze ;)

    spróbuj :D wiesz mam czasem akcję, że lubię kogoś w coś wkręcić :D i mi nawet wyszło :D

    hehe, no daj spokój, a jak na mnie krzyczał: duń ka! to nie tak było... i poprawiał mnie :D ale urocze to było... dzieci są naprawdę fajne!

    OdpowiedzUsuń
  18. hmm... czy ja wiem, że kobiety angażują się mocniej? chyba po prostu nie wstydzą się przyznać do tego, znam kilku facetów, o których wiem, że wkręcili się mocno, ale oni nawet inaczej mówili o tym niż my, poza tym faceci jak jest koniec, to to tak naprawdę kończą... choć i pojedynczy dają drogę powrotu...

    nie jesteś psychiczna, ja po tym jak skończyło się wszystko to w przeszłości, i tak mówiłam, że ten facet będzie ojcem moich dzieci :D po prostu chyba jeszcze nie do końca się z tym pogodziłaś, chociaż wydaje Ci się inaczej...

    ja uwielbiam wkręcać ludzi :D a jak już coś podpije to w ogóle :D raz kolesiowi wmówiłam, że jestem modelką Dawida Wolińskiego, że chodzę w jego pokazach :D jestem szczupła i nie najniższa, więc uwierzył :D

    zamurowało mnie, jak pierwszy raz tak powiedział, później starałam się jak najbardziej pamiętać te bajki :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Moje pierwsze skojarzenie z chrzestnymi to też prezenty, no i co za tym idzie, wydawanie dużych pieniędzy. Także chociaż z tej strony cieszę się, że nie jestem jeszcze niczyją matką chrzestną, choć z drugiej to na pewno fajna sprawa być taką ważną ciocią.

    OdpowiedzUsuń

SPAM nie jest mile widziany.

Dziękuję za każdy sensowny komentarz.