Ostatnio mam szczęście do trafiania na wspaniałe książki, które okazują się mieć okazałą rodzinkę tomów, co mnie ogromnie cieszy, nie ma nic lepszego, niż czytanie coraz to nowszych historii ze starymi, ale ulubionymi bohaterami. Szkoda tylko, że jak to w życiu, i tu jest "mały" kruczek.
Dlaczego - zatem - nie lubię tzw. cliffhangerów?
(pozwoliłam sobie użyć słowo "cliffhanger" (jest piękne!) synonimicznie z "serią" i "sagą")
1. Jestem niecierpliwa.
Nienawidzę czekać i czekać, czaić się na stronie autora danej serii, kiedy to wyda kolejny tom. Nie cierpię tego, to dla mnie katorga. Dlatego dla mnie najlepszą opcją jest dostanie do ręki wszystkich części danej serii, która jest już zakończona.
2. Jestem niecierpliwa do kwadratu.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że do życia oprócz tlenu potrzebne mi także jedzenie, picie i od czasu do czasu w formie poprawienia nastroju kupno jakiegoś "cosia" (w postaci ubrania, obuwia, kosmetyku itp) - co nie tylko poprawia nastrój, ale także wpływa na rozwój mojego życia w różnych płaszczyznach. Toteż, ze względów całkiem logicznych, nie jestem w stanie pozwolić sobie na zakupienie każdej książki, którą uważam za wartą przeczytania. Właśnie by rozwiązać takie problemy, ludzie wymyślili biblioteki, które obecnie działają prężnie, jednakże jest jedno "ale". Jestem aktualnie zapisana do dwóch bibliotek, przy czym należy dodać, iż zapisanie do drugiej (#2) biblioteki było podyktowane li i tylko łatwiejszym dostępem do pozycji uznawanych za naukowe a bardzo przydatnych w tworzeniu bibliografii - notabene, moje "cwaniactwo" nabiło mnie w butelkę, bowiem akurat tam nie znalazłam żadnych potrzebnych i przydatnych publikacji, poza opracowaniem lektur. Jak się bardzo często okazuje, w bibliotece #1 rzadko są te książki, które ja chciałabym przeczytać, z dwóch powodów. Pierwszy z nich, całkiem prozaiczny, biblioteka po prostu nie ma na stanie takiej a takiej książki i koniec. Przy czym #1 nie ma na stanie większości książek, które ja chciałabym przeczytać, a w szczególności fantasy. Drugi powód jest chyba bardziej irytujący, między innymi ze względu na niego zdecydowałam się napisać ten cudownie ciekawy, pełen żółci "elaborat". Mianowicie: to naturalne, że czytelników jest więcej, niż książek - to nawet dobrze, dlatego trzeba zapisywać się na listę. Niekiedy lista jest tak długa, że mi się po prostu nie chce zapisywać, mając nadzieję, że kiedyś-ktoś spotka mnie na ulicy z zapytaniem "Czy chciałabyś przeczytać Grę o tron? Mogę pożyczyć!" - a ja wtedy odpowiem "Jasne!" i będę bardzo szczęśliwa. Niestety, życie aż taką bajką nie jest - choć, biorąc pod uwagę dziwne mego życia zdarzenia, nawet taka abstrakcja jest możliwa. Koniec dygresji. Mój obecny problem polega na tym, że odkąd wpadła mi w ręce seria Obcej Diany Gabaldon (marzec 2012) przeczytałam jedynie cztery z siedmiu wydanych tomów. Wszystkie wydane tomy znajdują się w bibliotece #1. Jednakże piąty tom jedynie w formie duchowej. Mogłabym się rozpisać ile to razy pani z biblioteki pomyliła kolejność tomów i dzwoniła do mnie, żebym przyhasała po należny mi odbiór, ale nie ma sensu. Sęk leży w tym, że z góry zapisałam się na kolejne tomy gdzieś około czerwca zeszłego roku. Seria mnie wciągnęła, ale nagle bach, ktoś nie oddaje książki, a biblioteka niby nie potrafi z tym zrobić porządku. Zaczyna mnie ogarniać przykre wrażenie, że osoba, która tę książkę przetrzymuje, jest jakimś pociotkiem kogoś, kto zarządza biblioteką - "zwykłemu śmiertelnikowi" taka akcja by nie przeszła. No to sobie czekam, w listopadzie będzie rok jak czekam na piąty tom. Cierpliwość, prośby i pytania w bibliotece już mi się kończą - przestaję się upominać, skoro za każdym razem słyszę "tak, tak wiemy, ale ktoś jeszcze jej nie oddał". Duży minus cliffhangerów.
3. Mam nieszczęście w szczęściu.
Jak już jakimś cudem trafię na coś, co mnie zainteresuje i - w mojej skali oceniania - okaże się bestsellerem, dziwnym zbiegiem okoliczności wydawnictwo nie decyduje się wydawać kolejnych części sagi, stwierdzając, iż źle się sprzedaje. Tak jest w przypadku serii o Kate Daniels, wydawnictwo po czwartym (najlepszym!) tomie, stwierdziło, iż nie widzi sensu, aby wydawać dalej i tak człowiek niech się buja albo czyta po angielsku (z całym szacunkiem do mojego nie najgorszego inglisza, uważam, że czytanie książek po angielsku nie jest moim ulubionym zajęciem), albo niech kombinuje, może gdzieś tam znajdzie nieoficjalne tłumaczenie? Dobrzy ludzie jeszcze istnieją.
4. Mam sklerozę.
Jak już muszę czekać na kolejny tom danej serii po części zapominam fabułę. Bo... a to przeczytam coś innego, zacznę się uczyć jakiś niepotrzebnych rzeczy, mam fazę na filmy etc, etc. To naturalne, że fabuła wypiera z głowy inną fabułę, inaczej prawdopodobnie bym zwariowała. Pamiętam o czym była książka, ale nie co do joty. Na szczęście. Inaczej byłoby ze mną źle.
5. Miewam kaca książkowego...
...już po przeczytaniu jednej książki. Trwa on długo, nie jestem w stanie sięgnąć po inną książkę, mam coś na kształt wstrętu do innych książek, niż ta którą przeczytałam, bohaterowie innych pozycji są po prostu głupi, a autorzy mają mi niewiele do zaoferowania. W przypadku pojedynczej pozycji, która kończy się na pierwszym i jedynym tomie - trwa to krócej. Kiedy czytam serię, która się kończy, mam wrażenie, że świat nigdy nie będzie taki sam - podobne uczucie towarzyszyło pokoleniu HP, kiedy J.K. Rowling wydała Insygnia..., które były ostatnią częścią przygód Harrego Pottera. Czy, gdy człowiek obejrzał ostatni odcinek House'a. Niemiłe uczucie, po prostu.
Jak widać, jest wiele minusów czytania cliffhangerów, bo to niepotrzebne, chwytliwe trzymanie w napięciu i wywoływanie rozdrażnienia, gdy trzeba czekać na kolejną część jest okropnie. Jednak, znam siebie i wiem, że choćbym nie wiem jak narzekała, czy jak bardzo doszukiwała się minusów dużych serii (patrz Jeżycjada - MM) - jedno jest pewne - będę je czytać z tym samym uporem maniaka, bo wartość wad jest nieproporcjonalna do zalet. Taka konkluzja w formie sielankowego zakończenia. Cheers mate!
*Po głębszym zastanowieniu, stwierdzam, że słowo cliffhanger jest bardzo poetyckie, toteż wrzucam go do swojego słownika na najwyższą półkę, gdzie gości ambiwalencja, która uratowała mi tyłek podczas ustnego polskiego.
Gratuluję każdemu, kto dotarł do ostatniej kropki, tej przydługawej serii żalów. You're master!
Gratuluję każdemu, kto dotarł do ostatniej kropki, tej przydługawej serii żalów. You're master!
Ja rzadko czytam serie książkowe i lubię, kiedy wszystko zostanie wydane i dopiero wtedy można wszystko połknąć jednym tchem ;-)
OdpowiedzUsuńI biorę się za nie pod warunkiem, że będą naprawdę dobre, bądź intrygujące :)
Otóż to, moje są intrygujące, ale mają parę kruczków, przedstawionych powyżej, ale dam radę jakoś :D.
UsuńJak ksiązka dobra, to wciągnie i zachęci pomimo tych kruczków :))
UsuńTasiemce książkowe to najlepsze co człowieka może spotkać. Osobiście uznaję, że im więcej stron i tomów tym lepiej. Nie przepadam nawet za zbyt krótkimi nowelkami, w końcu z bohaterami trzeba się zżyć, przeżywać z nimi kolejne dni i miesiące, a po skończeniu serii tęsknić za nimi i układać sobie na nowo życie, już bez ich towarzystwa. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! (:
Właśnie to układanie życia na nowo jest najgorsze! Dociera wówczas do mnie fakt, że moje życie nigdy nie będzie samo, a brak takiego czy innego bohatera sprawia, że czuję, jakbym straciła najlepszego przyjaciela i to nie jest fajne uczucie. Mimo to, czytałam serie, czytam i będę czytać - to jest niezmienne! :D
UsuńPodpisuję się pod tym każdą kończyną, którą tylko podpisać się potrafię. Człowiek uczy się całe życie, "cliffhanger" to pojęcie, z którym się jeszcze nie spotkałam :) Bardzo lubię serie. Za sobą mam prawie pięćdziesięcio-tomową "Sagę o Ludziach Lodu", a także "Świat nocy", "Wampiry z Morganville"... Właściwie, to wymieniać mogłabym długo, ale to wystarczy, by potwierdzić Twoje słowa - choć rozbicie na tyle tomów bywa frustrujące, to z sentymentem wraca się do znanych i lubianych bohaterów, poznaje się ich nowe przygody i przeciwności z którymi muszą się zmierzyć.
OdpowiedzUsuńWiększość książek czytam na telefonie w postaci mbook albo na czytniku ebooków, więc mam znacznie mniejszy problem z dostępnością. Wiem jednak, że ta forma ma wielu przeciwników i nie każdy znosi elektroniczną treść ;)
Powiem Ci, że ja na pojęcie cliffhanger trafiłam przypadkowo i w dodatku dowiedziałam się o nim od 14-latki, także albo dziewczyna jest wyedukowana, albo mam plecy, albo nie nadążam za dzisiejszą młodzieżą, do której należę.
UsuńNo właśnie, można sobie psioczyć na serie, a taka prawda, że jak się zaprzyjaźnisz z bohaterem, czy też utożsamiasz się z nim, nie ma nic przyjemniejszego jak bez końca czytać o jego coraz to nowszych przygodach.
Ja teraz czytam w przeważającej części ebooki, ale na laptopie i tu w pewnym sensie jest problem, bo już ostatnio miałam drobne problemy z oczami, a wiadomo, jak ekran świeci, to człowiekowi gorzej. Czytnika ebooka dorobię się, już niebawem i biblioteka mi nie podskoczy :D. Dla mnie nie ma znaczenia, czy czytam książkę w postaci tradycyjnej, czy elektronicznej - grunt, żeby były litery i fajna treść, jasne lubię zapach książek, ale gdybym miała wybrać - wrzucić do torebki leciutki czytnik ebooków, a 1000-stronnicową książkę wybór jest prosty :D.
Tylko dzięki korzystaniu z e-wersji udało mi się przeczytać wszystkie dotychczas wypuszczone tomy "Gry o tron", bo w bibliotece musiałabym zapuścić korzenie, żeby dorwać papierowe egzemplarze ;)
UsuńA że mama dostała od nas na ostatnią gwiazdkę bardzo przyjemny czytnik, to czasem go od niej mogę zakosić :) Choć patrząc z perspektywy czasu, czytnik wyniósł nas prawie 400 zł, a wystarczyło dołożyć jeszcze sto-dwieście złotych i wyszedłby w tej cenie tablet, na którym można i czytać i robić wiele innych rzeczy. Tylko jak zwykle kupowaliśmy pod wpływem chwili, więc takiej opcji się nie przemyślało :)
Pewnie będę musiała się do takiej opcji uciec, chociaż znajomy proponował mi pożyczenie serii Gry o tron, ale... hm, z pewnych powodów skorzystać nie chciałam :D.
UsuńWłaśnie siostra mi radziła, że jak zacznę się rozglądać za czytnikiem, to żebym przeanalizowała kupno tabletu, jest w tym jakaś racja, ale z drugiej strony, ja mam pewne obiekcje. Póki co, problemu nie ma, bo na razie nie mam dostępnych środków na to, by zakupić sobie takie cudo, więc luzik :D.
Hah i kto by pomyślał, że brak funduszy może rozwiązać jakiś problem :D Chociaż powiem Ci, że jeszcze trudniej jest wybrać, kiedy fundusze już są. To tak jak z ubraniami u mnie. Jak nie mam kasy, to jest pełno promocji i cudownych ciuchów. A kiedy już dostanę przypływ gotówki, wszystko gdzieś znika, a ja chodzę i wybrzydzam :D
UsuńTo się nazywa szukanie pozytywów nawet w sytuacjach skrajnie negatywnych :D.
UsuńA z ubraniami mam dokładnie to samo. Jak jestem na kupnie czegoś konkretnego, to jakby wszystkie piękne ciuszki się pochowały, a widzę tylko jakieś szmaty - a jak nie jestem na kupnie - ani tym bardziej przy kasie, to aż serce się kraje od widoku tych cudów!
Może czas wypytać rodziców, czy nie pogalopowali się za daleko, bo mam wrażenie jakbym czytała o sobie. Jesteśmy bliźniaczkami? Kochana, łączę się z Tobą w "bólu", gdyż ja mam dokładnie to samo. A ostatni odcinek House'a? Niemal ryczałam jak bóbr, wyjąc do Księżyca, że to koniec. PS: Mam nawet książkę wydaną przez Hugh Laurie ( House! ). W każdym razie znam to uczucie, gdy coś się kończy, ja bym to osobiście nazwała pustką w sercu. A jeśli chodzi o tomy, usiłuję omijać takie książki, bo potem doprowadza mnie do szału latanie i dopytywanie się. Od jakiegoś czasu zdecydowałam się po prostu kupować te książki, bo wiem, że nikt mi ich nie sprzątnie spod nosa i mogę sobie je czytać do woli, a fakt, że moja biblioteczka się zapełnia wprawia moje serducho w radosne bicie ;D
OdpowiedzUsuńHahahahaha! Bliźniaczkami z jakąś roczną różnicą wieku :D.
UsuńTak, to jest zdecydowanie pustka w sercu, niemiłe uczucie, a jednak serie są uzależniające - dlatego mi jest tak ciężko nie decydować się na dobre książki będące seriami, no :D.
Cicho! Różnicą będziesz się przejmować! Tez mi coś ;D
UsuńOj tak, zgadzam się! Raz trafiłam na książkę, o kobiecie, która w trakcie II wojny światowej straciła całą rodzinę, pozostała jej tylko maleńka córeczka. Wywieziono je na Syberię, ale potem uciekły, gdzieś w stronę Azji. Powiem Ci, początek ciężki, ale potem czytałam jak zahipnotyzowana. Przepiękna książka, oparta na faktach! Polecam Ci, to też saga ( nie mogę dostać nawet drugiej części, zamierzam kupić ), ale pierwsza część to "Bez pożegnania", jest naprawdę cudowna ( autorka to Barbara Rybałtowska ) : )
No wiesz, ja mam jeszcze -naście, a Ty stara dupa! :D
UsuńOj,oj,oj... chyba mi się lista czytelnicza powiększa, choć jak tkwię w tej fantastykę do realnego świata trudno będzie się przerzucić, ale dam radę! Może znajdę w internecie coś na ten temat :D.
Wypraszam sobie! Te 20 - ste urodziny dotknęły mnie bardziej niż 18 - ste! Przechodziłam je jak ludzie przechodzą 40 xD kryzys wieku średniego i te sprawy ;D
UsuńMoja lista jest długa jak stąd do Warszawy ;D
Słuchaj, Słońce moje, jak dobrze pamiętam, mieszkasz w okolicach Krakowa, bądź w samym Krakowie ( ech, te lata, pamięć też już nie ta sama... ), więc wspomóż mnie dobrą radą: Czy warto się tam przeprowadzić?! Bo na przełomie kolejnych miesięcy chcę opuścić rodzinne gniazdko, ale szukam czegoś w miarę blisko rodziny xD żeby moli mi obiad przywozić i tak dalej.. xD
Aż się boję swoich! Ale pff, jeszcze ponad rok, kupa czasu :D.
UsuńMoja też i to nie z ostatnich dni, a od ponad roku - a co gorsza, obawiam się, że 70% tej listy w ogóle nie przeczytam, życie jest brutalne.
Starcza demencja? :D
Mieszkam na obrzeżach Krakowa, na zadupiu, gdzie diabeł mówi dobranoc :D.
Co do przeprowadzki powiem Ci tak, nie orientuję się, jak wygląda cena mieszkań porównawczo, czy czynszów - kompletny laik ze mnie w tej kwestii. Ale jeśli pytasz o samo miasto - to warto. Kraków żyje swoim własnym, najczęściej nocnym, życiem. Wszędzie masz blisko, a jak nie blisko, to tramwaj/autobus i jedziesz. Jeśli nie przeraża Cię smog (nie smok wawelski, on jest już niegroźny :D), który się tam osadza (choć na Twoim Śląsku pewnie lepiej nie jest), to miasto grzechu warte :D. Przede wszystkim, jeśli chodzi o uczelnie, to same plusy: UJ, AGH, Politechnika, UEK - możesz przebierać w uczelniach i kierunkach jak chcesz. Tylko tak po głębszym zastanowieniu, to czynsze/ceny mieszkań mogą odbiegać od realiów z innych miast, bo Kraków się niestety ceni.
Prawdopodobnie tak, w końcu starzeję się ;D
UsuńNo właśnie oglądałam mieszkania, ale obawiam się, że szybciej utrzymam się w namiocie pod Krakowem, niż w centrum ;D A uczelnie mam w swoim śmierdzącym mieście, także potrzebuję też miasto, skąd będę miała dojazd krótszy niż 250 km, bo inaczej na paliwo nie wyrobię xD O przepraszam - Paweł nie wyrobi, on tu jest kierowcą póki co, bo ja uznałam, że te 2 tysiaki wolę wydać na moją wymarzoną lustrzankę niż prawo jazdy, które się skończy moją przygodą pod tytułem "Zderzak Kloe romansuje z podmiejskim drzewem" xD
Ahahahaha, ten namiot to na Błoniach, podobno ma być tam wypas owiec w formie ekologicznego koszenia, więc radzę się pospieszyć z zaklepywaniem miejscówki :D.
UsuńTo może Katowice, czy coś takiego, może tam będzie lepiej? Albo odłożyć przeprowadzkę na inny moment :D. Albo znaleźć w Twoim śmierdzącym mieście.
Nie martw się, ja też miałam iść na prawko, a wyszło z tego wielkie nic, trzeba było robić póki były stare zasady, bo na nowych można się wyłożyć. Ale kiedyś będę kierowcą! I Ty też! I nasze zderzaki nie będą romansować z najbliższymi drzewami/słupami :D.
Kurde, dobrze, że mi powiedziałaś, jeszcze dziś zrobię rezerwację xD
UsuńA fuuuuu, żadnych Katowic, Siemianowic, Sosnowca, Dąbrowy, Będzina i innego ścierwa! ;D chcę do cywilizacji, gdzie są normalni ludzie xD
To wtedy będziemy jeździć na wycieczki, po poboczach ;D
Hahaha, bycze sąsiedztwo będziesz mieć xD.
UsuńTo może (nie wymieniłaś) Jaworzno? *sapientia udaje, że zna śląskie miasta*
Wtedy to chyba po lasach z szerokimi drogami xD
W Jaworznie mam dziadków, w sumie mogłabym tam pomieszkiwać, bo miasto porządne, rozwija się, także luz, ale chyba chcę czegoś nowego, nieznanego!
UsuńNo nie dogodzi, nie dogodzi za Chiny xD.
UsuńWybredne dziecko ze mnie, nic nie poradzę ;D
UsuńTy przynajmniej czytasz książki, mam czas ale jakoś nigdy nie wpadło mi do głowy żeby wziąć i coś przeczytać... a wiem że powinnam :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz trzeba się przemóc, a potem to już przyzwyczajenie. Proponuję coś lekkiego, zabawnego i wtedy czytanie będzie już uzależnieniem :D. Bo czytać trzeba, zdecydowanie!
Usuńmy z chłopakiem jedzjemy do Niemiec do pracy na wakacje żeby sobie trochę zarobić ;D u mnie rozpogidzilo się na chwilę i znów pada :(
OdpowiedzUsuńprzede mną jeszcze rok technikum to ja sobie chcę dorobić a mój chłopak chce wynająć mieszkanie za te pieniądze później i szukać między czasie pracy :)
OdpowiedzUsuńnie chce Cię dołować ale u mnie nie padało dzisiaj :D tylko jakoś się tak kisi na niebie, ale ciepło jest :D
OdpowiedzUsuńno u mnie juz pada, jak zwykle deszcz krzyzuje mi wszystkie plany wrrr :/
OdpowiedzUsuńczerwiec za chwile i slonce ma byc a nie jakos deszcz co to wogole ma znaczyc ! ;D
Obserwuję i liczę na rewanż http://linka-kattalinka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMożliwe, że będę wpadać tu częściej, fajnie czyta mi się Twoje notki :)